stara trampolina
stara trampolina
stara trampolina
Jak nauczyc sie nie krzyczec, jak zamienic wszystko co sie gotuje w srodku w logiczny potok slow? Jak nie przerazic sie wlasnym zyciem? Jak nie pojsc za daleko w dociekania? Jak nie zmarnowac czasu i nie przekreslic ludzi? Jak zajac sie wlasnym zyciem skoro mozna sie zajac zyciem innych? Jak nie zamknac sie w swoim swiecie ze zludzeniem, ze wszystko jest ok? Ja nie cierpiec lub jak cierpiec, zeby przezyc to jakos po ludzku, jakos tak, zeby bylo............???...............................jak nie przesadzac? jak nie ubarwiac? jak sie czuc w momentach slabosci? Jak mowic o tym co wazne, co boli, co czuje, czego chce? i komu? komu mozna?Jak nie trzymac sie tego co sie ma jedynie ze strachu przed nieznanym? Jak obrac dobry kierunek? Jak podjac decyzje, ze rzeczy zaleza ode mnie? Jak wstac rano i wyjsc patrzac ludziom w oczy? Jak zaczynac cos czujac sie jak 40-letnia pierwszoklasistka? Jak zaczynajac slowo i zdanie nie zmieniac jego znaczenia z dziwnych niezrozumialych dla innych i czasem dla mnie powodow? po co mam byc na tym swiecie jesli to nie ja? musze jakos stanac i wziasc sie w garsc. Nikt mi nie moze, az do tego stopnia pomoc. Nikt..........................Jak dobrze czytac uklad chmur i to co sobie mysla i co zapowiadaja? Jak nie oddawac swojego zycia innym we wladanie z braku wiary, ze sobie z nim dobrze mozna poradzic? i ze dla innych bedzie niczym?
chce pokazac, ze jestem lepsza i gdy mi sie nie udaje, pokazuje ci twoje winy i bledy, slabosci. Kazdy ma swoja racje, bajke, historie. Kazdy. Myslisz, ze sie wkurzasz oburzasz ze swietego powodu. Uwierz mi, ze nie. Pomagasz komus, bo chcesz pomoc sobie w swoim zyciestwie. Czy istnieje bezisteresownosc? chyba jesli ja sobie samemu sie wezmie
...........................;
Cale zycie od tad szukalam cos mojego, cos w co moglabym sie calkiem zaangazowac, cos co by mialo dla mnie jakies znaczenie, indywidualne, bylo by moje i tymlko moje. Wiedzialabym w koncu kim jestem. Czasem jak sie walczy o jakiekolwiek bycie najlepszym, to mi sie wydaje, ze tez chodzi o to. Bo jesli jestes najlepszy to wiesz, ze nie jestes taki jak inni; To samo z byciem najgorszym. Czasem to jest mile, choc chyba jedynie wtedy gdy laczy sie z tzw. miloscia. Bo po to chyba szukam tego mojego by kochac. Mojej pasji, mojego powolania?, mojej prawdy, mojego chlopaka. Moje moje moje. wszystko jest dosc egoistyczne. Szukam siebie, w innym. Bo w sobie czuje pustke. Cos z czym sie chce zidentyfikowac. kim ja jestem, mi sie wydaje, ze mnie nie ma, ze wykonuje tylko sugestie i tyle. Wiem, ze moze jak sie kocha to sie wie kim jest (moze o to chodzi, boze jak ja to plasko rozumialam), wiesz na czym ci zalezy, i wlasnie to cie konstruuje. Jesli juz znajduje to co moje, prawdziwie, nie chce nikomu tego oddac. Nikomu!!! To jest wlasnie ten wlasnie ten rytm, jestes w komunni, jestes polaczona z czyms, kims? Jestescie jedno itd. To wszystko w psychoanalizie podciagaja pod chec czlowieka, dziecka do jednosci z matka. Chec, o ktorej sie zapomnialo , wycielo, bo niemozliwa. Nie ta matka, ktora sie teraz widzi, chodzi o jakies wspomnienie troche jakby z innego swiata. Ale co zrobic, zrezygnowac z jednosci z czyms "swoim"? mh a moze potrafiec mimo wszystko z tego rezygnowac, bo TO jest MI potrzebne do zycia, nie innym. tylko sie kurwa nad soba rozczulam, placze kurwa nad soba, nienawidze swojego zachowania, nienawidze siebie w takim momencie, ludzi tez nienawidze. Ale ktos mi powiedzial, zeby nie robic tego tak bez sensu, zeby sie dowiedziec dlaczego, co. Jestem kurwa malym dzieckiem, ktore nigdy nie doroslo. potrafile niezle udawac dorosla, ze az dorosli sa pod wrazeniem, ale tym gorzej. Co zrobic, zeby trzymac sie prawdy, zeby nie klamac, fuck
.............................;zawsze to nie to. ok, moze chodzi o wysilek. Sama musze podjac decyzje..........................Bo przeciez tylko o to chodzi, kazdy chce jakos sie tu odnalesc, radzic sobie i znalesc wlasne miejsce, szczescie................................
Jak przyjac prawe o sobie bez zabijania sie za to?
Widze cie jak mi sie chce, jak potrzebuje. Na poczatku myslalas, ze to cos co kojarza z dobrem, miloscia czy zainteresowaniem, cokolwiek, przyjaznia. Ja tez tak myslalam, chcialam.. ALe widzisz juz, ze ja cie widze tylko jaktego chce i o ile mi to pasuje. Niepodoba mi sie to, ale tak jest. Pewnie dobre by bylo, gdybym sie zaczela bardziej interesowac twoimi potrzebami, ale czy na pewno? Przestac byc egositka? w jakim sensie. W takim, ze bedzie to oplata za to czego chce od ciebie? Taka chamska wymiana? i jeszcze kurwa bedziesz to nazywac przyjaznia, fuck, nieee. Moze to byc, ale jak sie nie bedziesz tak usmiechac, jak beda obie strony wiedzialy, ze to nie ma nic wspolnego z przyjaznia. Jesli mowie, ze nie jestem i nie potrafie byc przyjacielem, a tobie to tak bardzo przeszkadza to znaczy, ze w tym momencie ty tez nie potrafisz. Jesli ty mi masz to za zle. Moze to zbyt duze wymaganie, ale wlasnie to jest dla mnie sprawdzian. Jesli potrafisz byc przyjacielem gdy ktos ma chwile, ze jest twoim wrogiem, zrozumiec go jako czlowieka, indywidualnego, bez ciebie jako jednej z najbardziej znaczacych rzeczy w swiecie. Trzeba umiec byc samemu wtedy. Trzeba umiec wytrzymac chwile gdy nie masz nikogo, nie masz przyjaciol, matki, ojca, niczego i mimo to warto zyc i to w jakims kierunku; nawet jesli to jest puste trzeba to wytrzymac, cos moze sie wtedy pojawi, a moze poradze sobie z tym brakiem w srodku, ktory jest zawsze. Tylko jesli poradze sobie w taki sposob, ze go zapelniajac, wtedy gdy nie bedzie ludzi, to po prostu sie go pozbede (?) i znow wpadne w cos itd. Trzeba go wytrzymywac, zawsze i mimo to patrzec w twarz zyciu.Raz sie w nie zanuzac, ale potrafiec odlozyc wszystko na bok. A moze dobrze jest go wypelnic malymi sprawami? ale wtedy sie chybatraci pewien kontakt z tym jak jest w zyciu i ma sie pretensje i takie tam
o moj Boze, odkrylam dokladny opis wlasnej osoby w teorii psychoanalitycznej Freuda z przypadku Dory w interpretacji Lacana. Jestem nerotyczna histeryczka o biseksualnym ukierunkowaniu i jest zbyt duzo watkow, ktore sie zgadzaja z rzeczami z mojego wlasnego zycia.hm dziwne, a jest tyle ludzi, ktorzy uwazaja, ze jestem normalna (tylko za duzo przemyslam, zbyt duzo sie zastanawiam). Nawet mi sie zdaza tak myslec. Ale to moze przez to, ze staram sie jakos sie obserwowac i dotychczas udawalo mi sie panowac nad soba (tyle, ze to byl problem, ze za bardzo). Czasem mi sie wydaje, ze jak sie tak przyjrzec to znajdzie sie duzo takich normalnych jak ja, no ale nie zakladam(moze nie chce poczuc sie sama i to z tego:) A czasem tez chyba bywa tak, ze ktos przeszedl chorobe psychiczna i nawet o tym nie wiedzial. Jaka jest w ogole normalnosc, na ile kto i w ogole, czy to taka wielka sprawa?.................................;w penym sensie sie z tego ciesze, ze to znalazlam, chyba dlatego, ze moze jest mozliwe, zeby rozwiazac hm problem, i nie czuje sie jakos nieidentyfikowalna, nie myslalam, ze bedzie mi kiedys tego brakowac
nic, hm chyba udam sie z tym odkryciem do psychologa, (w teorii Mistrza) no wlasnie. Wiedzialam, ze sa slowa, ktore maja znaczenie tylko w przypadku danej osoby. I trzeba poszukac o co chodzi, a bedzie...co teraz?.......co dalej? czy cos mozliwe? czy poprostu nic
Ale przeczytanie skrawka prawdy to jedno, a spotkanie go w rzeczywistosci to drugie; gdzie chaos, lek sie placze miedzy myslami, inni ludzie, ktorzy nie maja obowiazku rozumiec, wszystko inne, dziwne, bo prawdziwe, niezidentyfikowane no, ale ... jest taki kolor i jest nadzieja, ze moze byc ok