Cholera jasna, nie mam kasy. Juz wisze dwa miesiace za czynsz, przyszla wyplata zbyt niska , zeby zaplacic. Na razie sie nie odzywam, bo wlasciciel jest przekonany, ze czekam na nia nadal. Teraz jakie kolwiek wyjscie do baru wiarze sie z placeniem, fuck, a ja serio nie mam, nawet 1 euro na inne sprawy niz czynsz, telefon, itd. Jestem dupa. Sama nie wiem po co sie w to wszystko wpakowalam, trzeba bylo dziargac studia w Polsce, na konserwacji zabytkow, zawodu spokojnego i jak to moj tato mowi, "fach w reku". Hm, a ja chcialam sie zmienic, znajac moja wielce sielna wole, rzucialam sie na gleboka wode, zeby nie miec odwrotu. Pierwszy szok jakim zaskoczylam nie dokonca przygotowana wlasna osobe: mieszkanie u rodziny francuskiej i opiekowanie sie dziecmi. Podrabiane zdiecia swiadczace o moim doswiadczeniu i usmiech na twarzy przekonaly (tak czy owak to nie jest trudna rzecz, wiele osob tak robi, ale nie wazne). Hm, i popelnilam cos co juz popelnilam. Tak samo jak wczesniejszy wyjazd byl, ok byl, ale wazne najwazniejsze JAK?! No i wlasnie myslalam, ze obecnosc ludzi, z ktorymi nie bede miala wyjscia nie rozmawiac, nie miec kontaktu wiekszego zmusi mnie do tego by to wszystko "sie stalo". Znowu liczylam na samoistnosc zdarzen:/ Ale w rzeczywistosc ma swoje wymysly. Okazalo sie, ze mozliwe jest mieszkac pod jednym dachem, dawac swoje dzieci pod opieke osobie, z ktora za duzo sie nie rozmawia. Okazalo sie, ze atmosfera niedopowiedzen z wiszaca siekiera w powietrzu moze trwac nawet rok, mimo, ze mieli prawo mnie wywalic. nie chodzi nawet, ze tylko ja bylam problemem, oni tez byli niezli, moze dlatego mnie "trzymali", bo jakos inni by trudniej to zniesli nie wiem. Ja bylam (jak zwykle) przygotowana na najgorsze i moglam calowac ich po nogach, ze pozwolili mi na robienie w tym samym czasie studiow. Uwazalam, ze musze byc impecable, nie zadawac zadnych pytan, wiedziec wszystko, balam sie, ze tez wyjda moje braki, wyszly i co z tego, chyba to nawet przyjemnosc zrobilo Pani domu, bo znowu poczula sie lepsza. Ona byla jak taka pajeczyca czarna wdowa, tyle, ze w przebraniu drobnej, gustownie ubranej kobiety. Nieby nie, ale rzadzila wszystkim, tyle, ze wina byla wszystkich innych. Nie dalam jej szansy, a z reszta nie czulam, ze moge cokolwiek dac. Chcialam stamtad spieprzac. Czasem przesiadywalam popoludnia w McDonaldsie, potem spacer, ksiazka, wydluzanie drogi, by jak najpozniej tam wrocic. By juz byli w polsnie i zdazyli mi powiedziec dobranoc, a ja sie usmiechnac, ze zyje. Jestem, bylam tam beznadziejna.
I znowu pytanie JAK?! jak zrobic zeby bylo lepiej, musze odnalesc priorytety.