--
Milosc to nie moze byc powinnosc, , bo to jest milosc siebie; moglabym powiedziec, ze nie chce cie stracic, dlatego bylabym z toba, nie chcialabym, zebys przestal mnie kochac i tyle. Ale kogo ja kocham? Czy tylko daje sie komus kochac i tyle, sprawiam komus przyjemnosc swoja obecnoscia, ale nie kocham, nie potrafie, nie wierze; fuck.......dlaczego ty tego nie widzisz? kogo ty kochasz, "kochasz"?
chce cie o cos zapytac........ ale nie robie tego, bo nie wiem co sie stanie jesli odpowiedz mi sie nie spodoba..............nie mam zamiaru uchodzic za pokrzywdzona......ale moze tak trzeba......?......
wszystko sie skompliwokalo, moje rozwiazania na kazda sytuacje juz nie dzialaja. Ludzie, ktorych uwazalam za nie wartych sluchania ze wzgledu na ich zachowanie, maja swoje racje, maja je nawet dla mnie. Nie chce im dac satysfakcji, zeby nie poczuli sie, ze nie maja sobie nic do zarzucenia, ale tez nie chce grac dla nich wlasnego zycia. "Czekanie sprawia, ze gorzeknieje cala slodycz w nas". Wczoraj jedna dziewczyna chciala mi dowalic, bo uklulo ja, ze mnie wkurza, przez neta, ale to nic. To latwiejsze:/ no tak. Ale taka prawda. Mowic co mysle, co czuje, to wazne. Myslala, ze chce z nia wygrac, grac czy cos, chcialam po prostu kolejny raz nie zamknac geby. Moze bylam zbyt zlosliwa, wiem. Nie potrafie akceptowac swiata z wadami chyba. Siebie. Hm akceptowac kojarzy mi sie z "tak zostawic jak jest". Ale to nie prawda, trzeba chyba miec jakis cel, ale nie dziwic sie wciaz, ze nie jest osiagniety raz na zawsze.