niewdzeczny czlowiek, wyrodna corka
Martwie sie o ciebie. Taaakh, moze w czesci to jest prawda. W malej. W jakiej? W takiej gdzie to ja tresc twojego martwienia uznam za swoja i zaczne sie o siebie martwic, dbac itd. Ale czy o to ci chodzi?
Gdy bede szczesliwa czy nie zaczniesz sie o co innego w moim zyciu martwic?
Moze zaczniesz sie cieszyc, ale czy potrafilabys sie cieszyc tak szczerze sama, ze komus jest dobrze w tym czy tamtym i nie musisz miec w tym udzialu...?
Ocen mnie? Czy za duzo chce wolnosci, jestem niewdzieczna? powinnam wszystkie starania brac za dobra monete, nawet te gdzie ktos chce stac sie czescia twojego zycia, zeby zapomniec o swoim? moze jestem okrutna? bez uczuc, nie wiem...
Martisz sie o moje zycie, bo uznalas je za swoje? Bo dla ciebie jestem etykietka, a dla ciebie szczesciem. Czym jestem dla ciebie? Twoim dobrym humorem? Twoja sila? Twoim problemem? Dlaczego nie chcesz miec tego samodzielnie we wlasnej osobie, tylko tworzyc jakies osobowe miasta-panstwa. Nie rozumie... zle sie z tym czuje, ale nie!! Ja tak to czuje, inaczej niebyloby tyle obrazania itd