skrawki i scinki
Nie potrafie wszystkiego zlozyc w calosc. Kawalkow. Boje sie oceny innych. Chce plakac. Wszystko razem nie daje dobrej calosci. Boje sie, ze bedzie mi zalezalo, ze stane sie kukielka. Nienawidze. Wszystko ma tak pogmatwana zlozonosc. Z pozoru wydaje sie gladkie i ciche, lagodne. Potem wielkie trzask i widzisz jak czerwienieje ci skora na twarzy. Dostalas.
Wszystkie strony. Nienawidze tego, ze nawet moje pragnienia nie sa moje. na poczatku byl luz. Pozwolilam sobie poprostu leciec. Lubie to tamto stramto. Wszystko sie skladalo powoli, widzialam jak to sie zmienia, widzialam czego pragne. Przerazila mnie moc i kierunek. Boje sie , ze tego nie umie zmienic. Nie umie. Nie, ze nie umie, ale, ze to niemozliwe, ze tak po prostu jest, ze takie jest pieprzone zycie, ze tak po prostu jest. Co sie da zmienic co nie? Co jest naciaganiem?
Czasem zazdroszcze naprzyklad im. Wstaja z rana, zaczynaja nowy dzien. Ja dzis nie przespalam nocy. nie chce juz spac. Postanowilam. Poza tym robie sobie wolne. Moge. Jeszcze. Na razie mam kontakt z realiami, konsekwencjami itd. Trzymam sie na krancu, ale jestem. Zaplace dzis za mieszkanie. Moja matka zabilaby mnie za niewdziecznosc, a ja nienawidze jej z rozkaz wdziecznosci.