fdd
co w srodku?
skumulowane uczucia, konflikty, burza wszytsko sie kotluje, a na wierzchu napiety usmiech zlozone raczki i wygladzone wloski, wszystko, byleby tylko nie wyszlo na jaw, bo Bog przebacza, ale ludzie nie, lamanie kosci wchodzi w gre jesli masz przed nim kleknac, bo tylko on wydaje ci sie wybawieniem, zmusisz sie do udawania pelnej dobroci, zaliczysz wszytkie wazne i mniej wazne jej objawy, udowodnisz sama sobie, ze przeciez robisz to czy tamto, wiec to znaczy, ze to ty to robisz, tak no przeciez to jestes ty, glosy innych utwierdzaja cie w przekonaniu, no bo cie widza, mowia "ty, hej zrobilas to (ty)", Budujesz niby siebie, cala armie swoich postaci, zanim sie zaczniesz z nimi zlewac , jest mala sekunda, ktora mowi, ze o czyms zapomnialas,byc moze o sobie? wszystkie te postacie sa dobrze odgrywane, ale nie ma w nich ciebie. I co? teraz bunt teraz bede tylko ja, no i dobrze , moze dobrze, tylko uwazaj, zeby ranic tych bardziej odpornych. czy przetrwarzanie siebie musi sie odbywac kosztem innych? moze kosztem ich iliuzji co do ciebie to tak, ostatnio powiedzialam, ze jestem na ciebie wkurwiona, ze mam ochote cie zabic, ale placze, bo tego nie chce, ale bardzo mocno trzymam sie tego, ze z dwojga zlego wole zostac niezdecydowana, z braku wyjscia, wole stac w miejscu, zebys widzial, ze cos jest nie tak, we mnie, w tobie? moze razem,nie wiem, ufam ci