fd
Jak bym nie wiedziala.
Na poczatku bylo zagrozenie, stad wzial sie pomysl, by pomoc innym uwierzyc we wlasne sily, aby nie czerpali ich od innych, ode mnie. Ludzie chyba czasem mysla, ze jesli cos ci sie udaje, to nie masz zadnych zlych chwil zwatpienia. Zadnych dolow, zadnych brakow sily, i deprechy czy checi rzucenia tego zycia np. Wiec zachcialo mi sie, zeby sie dowiedzieli,ze nawet tym najlepszym wszystko sie moze spieprzyc. Ne uznawalam sie za najlepsza, dobrze wiedzialam, ze taka nie jestem (z reszta co to w ogole znaczy), ale im wystarczylo, ze w czyms bylam lepsza od nich. Mieli wtedy prawo mnie odstawic na bok, mieli prawo szukac we mnie tylko zla, mieli prawo obwiniac sytuacje za to jak im jest i mnie jako element tej sytuacji tez. Teraz role sie nieco odmienily, ale wydaje mi sie, ze kontroluje sytuacje. Odczowam to jak oni mogli sie czuc troche na wlasnej skorze. I widze, tez ze "rozwiazania " jakich sie chwytali nie byly w cale dobre. I mialam prawo sie bronic. Bronic swoich granic i rozwijac i szukac we wlasnym zyciu nadal. Troche to pozno wiem. Ale ... to nic. Mialam tez prawo miec CHEC im pomagac, bo najlepsze to nie jest zrobienie tego co u kogos mi sie podoba (patrzac nadal z zewnatrz), tylko zrobic to cos we wlasnym zyciu, esensje, od wewnatrz. Wtedy wiele spraw nabiera i traci znaczenie. A szczegolnie ocena innych.