raz, dwa.....
Chyba tropie siebie.
Nr ...1 Stoimy razem.
Nikt tego nie wie.
Poza mna. Ja juz wiem, ze za chwile, bedziesz stal ze mna. To ja zaczynam. Tym razem ja.
(Slysze blad w mowie. Nie moge pozbyc sie kontroli i pragnienia bezpieczenstwa. Z reszta to drugie w swojej mocniejszej postaci znaczy to pierwsze. To samo. Inaczej. )
Nie wiem na ile tO kontroluje, na ile jestem tego swiadoma, na ile to jest jakies nie takie? Na ile tego chce, i czego tak na prawde? Na ile tego nienawidze, na ile staje sie tym obezwladniona i bez wlasnej woli, swiat ma nie istniec! Byl czas i zdarza sie, ze chcialam byc maszyna, chcialam byc rzecza. Czy to az tak zle? Byc rzecza? Nie ma czlowieka...
Nr ... 2
Zbliza sie. Nie chce tego sluchac.
Mowi do mnie. Nie znam go. Nie wiem do kogo mowi, nie jestem pewna. Nie ufam mu zupelnie. Wyczowa grunt...Nienawidze slow. Co bym chciala tym razem osiagnac? Nic. Wyjdz. Nie wierzysz, ja tez. Moze nic nie istnieje?