ratunku!!! czasu brak
Zostalam sama. Czuje jak narasta gora problemow nie do przejscia. Cholera jasna, chce stad uciec. Znowu. Teraz wymyslam sobie Irlandie, Anglie albo inne miasto w Polsce. Nie chce sie zmagac z czyms czego nie wybralam lub co wybralam lekko w ciemno. A tak przeciez jest prawie ze wszystkim, bo nie wiadomo czym jest to czego sie dotkniesz zanim sie tego nie dotkniesz. No a jak juz to zrobisz jest za pozno by sie wycofac. Fuck.
Pieprzona uczelnia. System organizacji jest tak popieprzony......aehh, plakac mi sie chce, bo nie potrafie inaczej mowic o problemach niz bluzgac, albo wlasnie plakac.. Najgorsze, ze tak czesto ogranicza mnie tu nieznajomosc jezyka, systemu, historii, obyczajow, ludzi, ludzi i jeszcze raz ludzi. Nie mam sily. Dlatego czasem nie wychodze spod koldry; "Mam" swoje mieszkanie, w ktore powoli sie wkrada niechciana i nieprzewidywalna rzeczywistosc w postaci mysz.
Jakos na nie sie utrzymuje, pracujac w Paul'u, taki boutique, piekarnia z bagietkami i innymi ciekawymi stworzeniami z maki. Trzymam sie tam choc wcale mi to nie pasuje. Chce stamtad odejsc, ale nie wiem jak, bo jesli znajde inna prace, nie wiem czy jej nie strace , tak jak przed rokiem i zostane na lodzie. Wtedy mieszkanie pojdzie sie walic; A ja byc moze wyladuje gdzies na materacu u kolezanki na 9 metrach, albo juz sama nie wiem na dworcu metra.
Cholera chyba dlatego z takim strachem patrze na tych ludzi, bo boje sie, ze zostane kims takim. No , bo w sumie ich historie sa rozne i niekotre sie tak zaczynaja.
Jakiekolwiek checi, ambicje, cele, poszukiwania. moge sie rozwijac rozwiajac, ale jaki to ma sens. Dla niektorych ma taki "byc bardziej rozwinietym niz przedtem i bardziej niz inni". Ludzie dziela sie wtedy na tych slabszych, ktorymi mozesz czasem pomiatac i na tych silniejszych, ktorych otaczasz lekko boska fascynacja, zaufaniem, ale nie maco, tylko po to, zeby przerosnac mistrza.
Rodzice mowia, krzycza, skoncz studia!!! potem znajdziesz sobie fajna prace i bedziesz sobie lepiej zarabiala i tam takie tam. Ale nie o to chodzi. (w takim momencie moja matka skacze w skrajnosc: czyli co chcesz zostac kloszardem i nie potrzebowac pieniedzy?) Przeraza mnie ich brak wiary w inne wyjscie, ktory mi sie czasem udziela i wtedy znikam na prawde, nie ma mnie, jestem tylko wykonywaniem lub nie czyis polecen. Jak maszyna, ktora zaprotestowac moze tylko wylaczajac sie. Glupota. Mi nie o to chodzi, zeby tych studiow nie konczyc ale jakos sensownie sie do tego zabrac. Nie przeleciec, zeby tylko bylo i potem szukac pracy i dziwic sie czemu nie potrafie byc taka lub straka. Moze chodzi o wyrabianie siebie juz sama nie wiem. Realizacje wlasnych checi i przekonan, organizacje ich itd; Zawsze za malo czasu....
Dodaj komentarz